Jakie wydarzenia z II wojny światowej oprócz spalenia szkoły we wrześniu 1939 r. pamiętają mieszkańcy Szczucina? Warto przypomnieć inne zdarzenia z lat okupacji. Do nich zapewne zaliczymy całodzienny pobyt partyzanckiego oddziału „Jędrusiów” w czerwcu 1944 r. w Szczucinie.
Druga wojna światowa to jeden z najstraszniejszych momentów w naszej historii. Wtedy to bez formalnego wypowiedzenia wojny zostaliśmy zaatakowani przez III Rzeszę, a wkrótce przez Związek Radziecki. Nie byliśmy przygotowani do tej wojny, a ponadto nasi sojusznicy nie wypełnili zobowiązań i utwierdzili nas w przekonaniu, że tak na prawdę pozostaliśmy sami. Mimo to dzielnie broniliśmy się przez miesiąc podczas kampanii wrześniowej, kiedy inni jak np. Dania poddali się w ciągu jednego dnia.
Od samego początku istotna była idea konspiracji, co najważniejsze nikogo do działań tego typu nie trzeba było namawiać. Wśród wielu organizacji tworzących Polskie Państwo Podziemne na szczególną uwagę zasługuje słynny odział partyzancki „Jędrusie”, wywodzący się z lokalnej organizacji konspiracyjnej „Odwet”, działający na ziemi kieleckiej od wiosny 1941 roku aż do końca wojny. Twórcą oddziału był Władysław Jasiński.
O działalności tego oddziału pisał Eugeniusz Dąbrowski w książce „Szlakiem „Jędrusiów” (wydanie III uzupełnione – Kraków 1992). Autor opisuje partyzancki szlak oddziału działającego „na rozległej ziemi sandomierskiej, od Szczucina po Góry Świętokrzyskie, a także do leżących na północ od nich lasów, od Stopnicy i Buska po szczątki dawnej puszczy sandomierskiej na prawym brzegu Wisły”.
Postać Władysława Jasińskiego
Sama postać Władysława Jasińskiego zasługuje na większą uwagę. Urodzony w powiecie mieleckim w Sadkowej Górze w 1909 roku. Ojciec jego Piotr, był nauczycielem w Mielcu. Uczęszczał do gimnazjum w Mielcu, gdzie w 1929 roku uzyskał maturę. Po zdaniu matury wyjechał na Wileńszczyznę, gdzie podjął pracę jako nauczyciel. Studiował historię na Uniwersytecie w Krakowie, by z czasem przenieść się na wydział prawny Uniwersytetu Warszawskiego. Po ukończeniu studiów podejmuje pracę w sądzie grodzkim w Tarnobrzegu. Tam też zakłada rodzinę, ma syna Andrzejka. Dodatkowo pełni społeczną funkcję komendanta Związku Młodej Polski.
Po klęsce wrześniowej postanowił wykorzystać swoje przedwojenne kontakty i zorganizował młodzież harcerską i uczniów tarnobrzeskiego gimnazjum w dość dużą grupę tajnej organizacji. Na początku działalności organizacja posługuje się nazwą „Polska Organizacja Partyzancka”, by w pierwszych miesiącach 1940 roku, w związku z rozpoczęciem wydawania tajnej gazety pod tytułem „Odwet”, przyjąć tę właśnie nazwę. Od imienia swojego synka, przyjmuje pseudonim „Jędruś”. Dla swoich młodych współpracowników był wzorem osoby i dowódcy. Zawsze pracowity, troszczył się o osoby w swoim otoczeniu. Wśród nich przeważająca część nie miała ukończonych nawet 20 lat, dlatego też była to organizacja o charakterze harcerskim, a nie wojskowym. Masowe aresztowania wśród członków „Odwetu”, wiosną 1941 roku, a także pojawiające się nowe potrzeby skłoniły Władysława Jasińskiego („Jędrusia”) do stworzenia grupy dywersyjno–bojowej wywodzącej się z szeregów Odwetu, która przyjęła nazwę od pseudonimu swojego wodza – „Jędrusie”. Zginął na służbie, po w walce z Niemcami w styczniu 1943 r. Pośmiertnie został odznaczony Srebrnym Krzyżem Orderu Virtuti Militari oraz awansowany do stopnia podporucznika. Nowym dowódcą został Józef Wiącek ps. „Sowa”.
Pismo konspiracyjne
Początkowo „Odwet” skupiał się na publikowaniu drobnych doniesień z audycji Polskiego Radia z Londynu, za co przewidziana była kara śmierci. Od wiosny 1940 roku praca Odweciarzy nabrała tempa. Drobny biuletyn informacyjny urósł do rangi cotygodniowego czasopisma. Młodzi ludzie postawili sobie za zadanie wzbudzać i pielęgnować w Polakach nadzieje na ostateczne zwycięstwo, zagrzewać ich do walki, motywować w celebrowaniu polskości i obiektywnie informować o sytuacji w kraju i w Europie. Ich poświęcenie wynikało z miłości do ojczyzny i chęci odwetu na Niemcach za kampanię wrześniową, a praca, która stała się sposobem życia wymagała nie lada wysiłku, odwagi, pewności siebie, sprytu i przebiegłości, by być niemal niewidzialnym w otoczeniu pełnym wrogów, gotowych zabić w każdej chwili.
W szczytowym momencie nakład „Odwetu” wynosił 10 tys. egzemplarzy i zasięgiem objął całą południową Polskę docierając nierzadko nawet dalej. Na terenie bliskim nam, bo w powiecie Dąbrowa Tarnowska najintensywniejsza działalność „Odwetu” przypadła na jesień 1940 roku Gazetka ta docierała do Szczucina i była rozprowadzana wśród mieszkańców miasteczka.
Głośne akcje „Jędrusiów”
„Jędrusie” pomagali w kolportażu „Odwetu”, wykonywali kary śmierci na niemieckich agentach i ich informatorach, także organizowali szkolenia wojskowe i prowadzili działania charytatywne, a ponadto organizowali śmiałe przedsięwzięcia i w często spektakularnych akcjach zdobywali konieczne środki i fundusze potrzebne do istnienia całego ich konspiracyjnego środowiska.
Wielokrotnie sytuacja wymagała zmiany kwater, miejsc pobytu i planów. Często „Jędrusie” ponosili porażki, trafiali do aresztów czy do obozów koncentracyjnych, lecz zawsze pojawiali się nowi odważni ludzie, których przyciągała legenda oddziału. W ręce gestapo wpadło wielu współpracowników Jasińskiego, co znacznie komplikowało plan działania, wielu z nich zginęło jak np. w akcji 17 marca 1942 roku w Wiśniówce. Niemcy zastawiając zasadzkę zabili czterech konspiratorów, co spowodowało, że nie ukazał się kolejny numer „Odwetu”.
Działalność spiskowa wobec wroga wymagała dobrego kamuflażu i perfekcyjnego planowania akcji. Tym bardziej, że po każdej z nich „Jędrusie” zostawiali wyraźny znak dla Niemców, z kim mają do czynienia, mianowicie podpis. Władysław Jasiński wielokrotnie oznakował miejsce wydarzeń swoim pseudonimem, co skutkowało rozpoczęciem intensywnych poszukiwań ze strony niemieckiej.
Do głośnych akcji „Jędrusiów” należy zaliczyć akcję na niemieckie więzienie w Opatowie 12 marca 1943 roku, w czasie której wraz miejscową placówką Armii Krajowej AK) uwolnili ok. 80 więźniów. Znaczny wydźwięk propagandowy w Polsce południowo-wschodniej miała wspólna akcja uwolnienia ok. 180 osób z więzienia w Mielcu. Do głośnych akcji można m.in. zaliczyć uderzenie na banki w Staszowie, Mielcu, zdobycie dużej ilości cukru na stacji kolejowej w Bogorii.
„Jędrusie” przeprowadzili akcję charytatywną, która polegała na niesieniu pomocy aresztowanym i ich rodzinom poprzez organizowanie sieci punktów wysyłkowych paczek żywnościowych dla polskich jeńców wojennych. Oddział partyzancki bronił miejscową ludność przed pacyfikacją ze strony okupanta. Po połączeniu się z AK podjął marsz na pomoc walczącej Warszawie. W tym czasie oddział liczył ponad 250 żołnierzy. Po powrocie w Góry Świętokrzyskie doczekali się wyzwolenia. Oddział zostaje rozwiązany. Nastąpiły liczne represje i aresztowania przez NKWD i UB.
„Jędrusie” w Szczucinie i okolicach
Miejscowość Szczucin Eugeniusz Dąbrowski wymienia kilkanaście razy. Są to akcje przeprowadzone przez „Jędrusiów” w pobliskich miejscowościach oraz w samym Szczucinie. Warto je w tym miejscu wymienić.
W maju 1942 roku odbyła się akcja na niemiecki majątek Orczki koło Szczucina. Majątek ten został ponownie „odwiedzony” przez dziewięcioosobowy patrol „Jędrusiów” w następnym roku. O północy opanowano majątek, a zdobyczna żywność wozami została przewieziona nad Wisłę. Tam jednak nie zastano galarów, którymi planowano spław oddziału ze zdobyczą. Oddział musiał wozami przedostać się do przeprawy przez rzekę w okolicy Połańca.
W lipcu 1942 roku dowódca oddziału postanowił przeprowadzić akcję w pobliżu Szczucina, na magazyny w Ratajach. „Było już dostatecznie ciemno, gdy zbliżyliśmy się do kilku domów zwanych Kółkiem Żabieckim, w pobliżu wioski Żabiec. Stąd też szef Władek postanowił wziąć konie i wozy do transportu cukru z magazynów w Ratajach do łódek i galaru nad Wisłą. Magazyny leżały w pobliżu stacji kolejki wąskotorowej, nieco więcej niż kilometr od mostu na Wiśle, strzeżonego przez silny posterunek niemiecki. Po drugiej stronie Wisły (na prawym jej brzegu) leżało miasto Szczucin, siedziba żandarmerii niemieckiej”. Akcja zakończyła się sukcesem, a Niemcom nie udało się ustalić kierunku ucieczki partyzantów. Akcję tę „Jędrusie” uznali za jedną z najbardziej udanych operacji sabotażu gospodarczego przeciwko Niemcom.
W 1944 roku „Jędrusie”, w krótkim odstępie czasu, dwukrotnie atakowali Szczucin. Za pierwszym razem po intensywnej wymianie ognia, partyzanci wycofali się. Dopiero 8 czerwca 1944 roku, po inwazji aliantów na Zachodzie, „Jędrusie” ponownie wyruszyli na Szczucin w liczbie ponad trzydziestu wozów. Zostało wykonane rozpoznanie przez Szefa wraz z dwoma ludźmi, którzy przeszli na drugą stronę Wisły przez most. W mieście nawiązano kontakt z zawiadowcą stacji. Po zdobyciu potrzebnych informacji, Szef Józek, z pomocą zawiadowcy, wykorzystując lokomotywę z jednym wagonem towarowym, powrócił do oddziału. O zmroku, nastąpiła przeprawa całego oddziału. Nastąpił atak, wywiązała się wymiana ognia, w której Niemcy, mimo nowych sił byli dość pasywni. „W tym momencie podszedł ktoś z naszego wywiadu – pisze autor książki – i poinformował nas o zmianie stanu liczebnego posterunków niemieckich, bowiem przed wieczorem przyjechały dwa samochody z żołnierzami niemieckimi i ci rozlokowali się w ratuszu czy też w baraku na rynku szczucińskim. (…) Przez całą noc „urzędowaliśmy” w mieście, w którym znajdowały się liczne jednostki nieprzyjaciela. Wszelkie połączenia telefoniczne zostały odcięte, zerwano bowiem druty nie tylko przy poczcie, ale też linii kolejowej Szczucin-Tarnów. W mieście krążyły nasze patrole, a jeden z nich otrzymał zadanie specjalne, polegające na nałożeniu kontrybucji na Polaków współpracujących z okupantem i zajmujących odpowiedzialne stanowiska w aparacie administracyjnym i handlowym. (…) Na powodzenie naszej akcji wywarł niewątpliwie wpływ również i fakt jej przeprowadzenia bezpośrednio po rozpoczęciu inwazji na Zachodzie. Jak doniósł nam później nasz wywiad - Niemcy sądzili, że opanowanie Szczucina przez partyzantów wiąże się ściśle z wybuchem ogólnonarodowego powstania w Polsce.”
Aktywność „Jędrusiów” była śmiała, nie ograniczała się do określonego schematu działań, lecz zmieniała się razem z sytuacją na frontach, a polegała na celowym niszczeniu okupanta. Ziemia polska zrodziła jak dotąd wielu bohaterów. Wielu z nich znamy z imienia i nazwiska, wielu czeka ciągle na nasze zainteresowanie, a tożsamości wielu z nich nie poznamy już nigdy. Pamiętając o naszych bohaterach narodowych pielęgnujemy naszą świadomość narodową. Współcześnie istnieją szkoły i drużyny harcerskie im „Jędrusiów”, muzeum w bliskich nam Sulisławicach, a także nakręcony został film dokumentalny. Siódma trasa dorocznego Harcerskiego Rajdu Świętokrzyskiego poświęcona jest „Jędrusiom”. Pamiętamy o naszych bohaterach.
Agnieszka Noga