Na edukację historyczną składają się wydarzenia, które funkcjonują w dokumentach, książkach, filmach czy wspomnieniach. Wiedza na temat tego, jak ludzie postrzegają historię, jakie wydarzenia zapamiętują, jakie zapominają lub przemilczają bywa niezwykle interesująca zarówno dla historyka, jak i dla człowieka, który edukację szkolną ma już za sobą. W edukacji historycznej istotna rola przypada historii lokalnej, która jest ważnym polem poznawania przeszłości dla małych społeczności.
Mnie osobiście najbardziej interesuje tematyka dotycząca II wojny światowej. Już w gimnazjum w roku 2017/18 zainspirowana przez ówczesną polonistkę, brałam udział w konkursie pn. "II wojna światowa i czasy powojenne we wspomnieniach”. Ponieważ ten temat nadal mnie intryguje, postanowiłam – na miarę swoich możliwości – zbadać jak II wojnę światową pamiętają mieszkańcy sołectwa Komorów.
Dodatkowym bodźcem dla mych zainteresowań był fakt, że w części Komorowa zwanej Kiełmin, nieopodal miejsca zamieszkania mojej babci, znajduje się pomnik, ufundowany przez rodziny poległych mieszkańców mojej wsi. Na tablicy pomnika widnieje wiele nazwisk, wśród których troje z wymienionych osób jest ze mną spokrewnionych. Są to:
Marcin Kobos – kuzyn mojego dziadka, działacz ruchu oporu, pomagał najbardziej poszkodowanym w wyniku wojennych zmagań. Podczas wojny został ranny, poruszał się na wózku.
Piotr Kobos – dziadek mojej mamy, działacz ruchu oporu, przeżył wojnę. Był również zawodowym sanitariuszem.
Stanisław Kobos – ojciec Marcina Kobosa, działacz miejscowego ruchu oporu, przeżył wojnę.
W artykule wykorzystałam również informacje przekazane od mojego wujka, który jest ogromnym pasjonatem historii oraz jest blisko spokrewniony z byłymi działaczami Polskiego Państwa Podziemnego.
Współcześnie Komorów to wieś położona w gminie Pacanów, licząca prawie 400 mieszkańców. Do jej integralnych części należą przysiólki, które noszą oryginalną nazwę: Kiełmin, Rzym i Warszawa. Znajduje się tu kilkadziesiąt gospodarstw, ośrodek pomocy osobom niepełnosprawnym, który powstał na bazie byłej szkoły podstawowej i plac zabaw.
Wrzesień 1939 r. w Komorowie
Na terenie Komorowa nie znajdowały się żadne obiekty o znaczeniu militarnym, które mogłyby wzbudzić zainteresowanie Niemców. Aby zasiać strach wśród ludności cywilnej, już na początku września na moją miejscowość spadły pierwsze bomby lotnicze. W sklepach, w których i tak brakowało asortymentu szybko znikały towary, pieniądze traciły wartość, a brak zaopatrzenia i wieść o nadchodzącym niemieckim okupancie - niosły lęk i przerażenie.
Tragicznym dniem okazał się 9 września 1939 roku, kiedy Stopnica ( miejscowość położona nieopodal Pacanowa ) została oblężona przez wojska niemieckie nadchodzące od strony Staszowa. W ostateczności Stopnica została całkowicie otoczona przez oddziały niemieckie, a straty objęły również ludność cywilną.
W czasie wojny obronnej 1939 r. okazało się, że przeciwnik jest świetnie uzbrojony i przygotowany do bitwy. Zmagania okazały się nierówne i z czasem wojsko polskie poniosło ogromne straty w ludziach i sprzęcie wojskowym. Pomimo porażki Polacy, nie stracili ducha walki i stanęli w obronie Polski. Musieli jednak przyjąć taktykę walki partyzanckiej, która na obszarze gminy Pacanów miała dużo zwolenników.
Działalność „Jędrusiów”
Działali oni już w 1941r. w Tarnobrzeskiem, Sandomierskiem i w Górach Świętokrzyskich. Wyróżniali się nie tylko działaniami zbrojnymi przeciwko okupantowi, ale również założyli pismo „Odwet”. Było ono dla okolicznej ludności źródłem informacji na temat sytuacji panującej w kraju, w Europie i na świecie; dotyczyło w szczególności działań frontowych. Swym zasięgiem pismo obejmowało całą południową Polskę - docierało też do Szczucina. W piśmie tym apelowano do narodu o postawę patriotyczną, o samokształcenie, o pielęgnowanie grobów żołnierzy września, o uroczyste przeżywanie świąt narodowych takich jak: 3 maja, 15 sierpnia, 11 listopada. Pracę redakcyjną w konspiracji prowadziło wielu ludzi, za co groziła im śmierć ze strony hitlerowskiego okupanta. Ludzie byli tak zmotywowani, że działalności tej nie przerwali mimo aresztowań i represji.
Oddział łączyła wierność rozkazom, koleżeństwo i przyjaźń wpojona w harcerstwie, gdyż duża grupa młodych ludzi przed wojną należała do Związku Harcerstwa Polskiego. Wielu z nich poniosło śmierć w K.L Auschwitz i innych miejscach masowego mordu. Jedynym obszarem schronienia i szansą na przeżycie był las. „Jędrusie” podejmowali wiele działań przeciwko okupantowi m. in. rekwizycje transportów niemieckich, towarów w magazynach nieprzyjaciela, atakowali posterunki żandarmerii, by zdobyć broń i amunicję, likwidowali i ścigali konfidentów – zdrajców i osoby, które nadgorliwie służyły Niemcom. Rozbijali bandy rabunkowe napadające na ludność wiejską, organizowali miejsca zrzutów żywności i broni dokonywane przez Aliantów. Chętnie dzielili się z innymi oddziałami partyzanckimi i ludnością cywilną, która pomagała im w tych wszystkich działaniach konspiracyjnych. Mimo tego 9 stycznia 1943 roku w Trzciance niedaleko Połańca w skutek zdrady – poniósł śmierć dowódca Władysław Jasiński w wieku 34 lat oraz dwaj młodzi żołnierze. Pomimo ogromnej żałoby oddział nie zaprzestał swych działań.
W dniu 2 czerwca 1943 roku w miejscowości Strużki oddział partyzancki „Jędrusie” przeprowadził nieudaną zasadzkę na grupę żandarmerii z Rytwian - są to miejscowości sąsiadujące z moimi okolicami. W wyniku tej zasadzki zginął komendant posterunku, a drugiego żandarma wzięto do niewoli. Po przesłuchaniu skazano go na śmierć poprzez rozstrzelanie. W odwecie 3 czerwca 1943 roku, niemiecki oddział policyjnej ekspedycji karnej rozpoczął pacyfikację wsi. Niemcy mordowali ludność cywilną nie zważając na wiek czy płeć ofiar, spalili niemal wszystkie zabudowania - 74 osoby poniosły śmierć, w tym 24 dzieci. W pacyfikacji wsi Strużki udział wzięło około 180 hitlerowców, po jej zakończeniu ocalało parę domostw i kilkanaście osób, którym udało się ukryć w piwnicach lub nie było ich w tym czasie w domach.
Po zakończeniu II wojny światowej wielu członków oddziału „Jędrusie” należącego do Armii Krajowej, było prześladowanych i dostało się w ręce NKWD i UB. Jedni otrzymali wyroki wieloletniego pozbawienia wolności, a inni zostali zesłani do sowieckich łagrów - mało który powrócił. Oddział partyzancki „Jędrusie” w czasie II wojny światowej wykazał się wspaniałą postawą, a ich ofiarna postawa powinna zostać zapamiętana i godnie uczczona.
Udział mieszkańców Komorowa w obronie placówki na Westerplatte
W pamięci miejscowej ludności przetrwały dokonania żołnierzy z okolicznych sołectw, którzy w czasie kampanii wrześniowej w dniach 1 – 7 września 1939 roku brali czynny udział w obronie Wojskowej Składnicy Tranzytowej na półwyspie Westerplatte.
Do żołnierzy tych należał Franciszek Łojek urodzony w Komorowie. Jedyne co o nim wiadomo to, że służbę wojskową rozpoczął w czwartym pułku piechoty w Kielcach. W kwietniu 1939 roku jako celowniczy moździerzy przybył na Westerplatte, gdzie będąc rannym wyniósł z pola bitwy swojego dowódcę. Po kapitulacji placówki został osadzony w stalagu.
O jego losie bliscy dowiedzieli się dopiero w 1942 roku. Następną wiadomość krewni otrzymali dopiero po powrocie z Kanady, gdzie założył rodzinę i żył, pracując na plantacjach tytoniu, a potem w hucie żelaza. Kraj ojczysty odwiedził dwukrotnie, po raz pierwszy (od 1939 roku) w 1997 roku. Wtedy odwiedził Westerplatte, gdzie został obdarowany medalem 1000 – lecia Miasta Gdańska. Po tych wszystkich uroczystościach rocznicowych przybył do rodzinnej wsi Grabowica, zmarł nagle wieczorem 5 września w wieku 82 lat, spoczął na ojczystej ziemi w Zborówku. Był odznaczony krzyżem Virtuti Militari.
Podobny los wojny i obrońcy tego sławnego półwyspu spotkał Jana Wójtowicza pochodzącego z Kars Małych. Przybył on na Westerplatte w marcu 1939 roku, uczestniczył w obronie placówki jako celowniczy karabinu maszynowego. Po kapitulacji obrony Westerplatte za próbę ucieczki z obozu został zesłany w głąb Rzeszy niemieckiej. Trafił tam do obozu koncentracyjnego Bergen – Belsen, w którym przebywał do końca wojny. W roku 1947 powrócił do Ojczyzny i zamieszkał w Stargardzie Szczecińskim, był podporucznikiem w stanie spoczynku. Zmarł 1 grudnia 1991 roku, został pochowany na cmentarzu komunalnym w Stargardzie Szczecińskim.
Trzecim żołnierzem biorącym udział w obronie placówki na Westerplatte był Stanisław Zając z Orzelca Dużego. Od 1939 r. pełnił on funkcję wartownika, podczas obrony obsługiwał ckm (ciężki karabin maszynowy) w schronie nad brzegiem morza. Został ranny, a po kapitulacji zabrano go do niewoli do obozu niemieckiego. Tam pracował w fabryce amunicji, po próbie ucieczki został wywieziony w głąb Rzeszy niemieckiej. Powrócił do domu po wkroczeniu wojsk amerykańskich na teren Niemiec. W roku 1989 otrzymał nominację na stopień podporucznika w stanie spoczynku. Wiele lat swego życia spędził na Ziemi Kubickiej, prowadził tam gospodarstwo rolne. Zmarł w 1994 roku w wieku 79 lat.
Skutki zmagań wojennych dla Gminy Pacanów
Być może wielu ludziom wydaje się, że wydarzeń związanych z konfliktem zbrojnym w latach 1939-1945 w moim rejonie nie było dużo. Należy podkreślić, że przyniosły one dla gminy Pacanów i okolic tragiczne skutki. Wielu mieszkańców poniosło śmierć, okoliczna ludność poniosła straty materialne; spalone zostały domy i zniszczone zagrody, które były jedynym źródłem zapewniającym przeżycie mieszkańcom tych terenów. Osoby, którym udało się przeżyć ten okrutny czas, pamiętają go doskonale. Ludzie, z którymi rozmawiałam, byli wtedy bardzo młodzi i nie zdawali sobie do końca sprawy z tego co ich czeka, z kolei starsi zapewniali ich, że wojna szybko się zakończy, a ich życie na nowo zyska stabilizację. Dla wszystkich starszych osób czas wojny i okupacji kojarzony jest ze smutkiem i rozstaniem z bliskimi.
Niemcy niszczyli głównie wysokie budynki, dlatego też 17 sierpnia 1944 roku ostrzelali kościół w Pacanowie a tym samym wywołali pożar, gdyż myśleli, że w wieży kościelnej znajduje się stanowisko obserwacyjne. Należy wspomnieć, iż taki punkt urządzili żołnierze radzieccy w Szkole Podstawowej w Gacach Słupieckich, w tamtym czasie we wsi był to najwyższy budynek.
Wydarzenia z czasów II wojny światowej pomimo upływu lat pozostawiły swoje piętno w świadomości historycznej mieszkańców mojej wsi.
Aleksandra Babiarz